Drugi punkt |
Kalejdoskop to coroczna impreza
na zaproszenia w Deland na Florydzie. Organizowana przez BJ Wortha i The World
Team, czyli przez tych odpowiedzialnych m.in. za rekord świata 400way. Celem
jest tworzenie co roku innych, trudnych i ciekawych sekwencyjnych skoków. Poniżej
kilka słów jak wygląda to od środka.
W tym roku dodatkowo chodziło o
pobicie rekordu świata. Plan był ambitny na 5 a nawet 6 punktów w grupie 110
skoczków. Jednak rzeczywistość zweryfikowała te plany. Po pierwsze pogoda. Z
zaplanowanych 4 dni skakania skakaliśmy tak naprawdę tylko jeden i pół. W sumie
wykonaliśmy 8 skoków. Poza tym kilka skoków potrzeba zawsze na dotarcie się i
na ewentualne wymiany poszczególnych osób. Końcem końców udało się wykonać
rekordowy skok i dwa punkty w 110way stały się faktem. Spokojnie było czasu na
trzeci, a może i czwarty punkt. Jednak organizatorom zależało na rekordzie i
woleli nie ryzykować. Dalsze punkty i kolejne rekordy miały być ustanawiane w
kolejnych wylotach. Jednak na to nie pozwoliła pogoda. Przyszły chmury i
zaczęło wiać.
Pierwszy punkt |
Impreza sama w sobie jest godna
polecenia każdemu ogarniętemu skoczkowi. Aby się tam dostać należy mieć już
pewne doświadczenie big wayowe i najlepiej jakieś skoki sekwencyjne za sobą. To
dobra alternatywa dla tych, którzy lubią coś więcej niż tylko dolecieć i złapać
gripa. Nie obędzie się też bez rekomendacji kogoś znanego w tym światku. W
Polsce odpowiednią osobą, która może Was polecić jest Dafi. Jednak na to trzeba
sobie zasłużyć :)
Na zewnątrz pada, więc dirt dive w hangarze |
Plusem Kaleidoskopu jest poziom
imprezy, możliwość uczestniczenia w skokach wymagających i przy okazji
efektownie wyglądających. Nie ma także konieczności długotrwałych ćwiczeń na
ziemi (dirt dive) i omawiania skoków przed i po. Każdy wie co ma robić i jak ma
to zrobić. Nie trzeba nikogo uczyć jak łapać gripa czy dolatywać do formacji.
Tym razem było co prawda kilka osób, które „dały ciała”, co skutkowało
koniecznością dokonania zmian. Jednak przeważająca większość to skoczkowie z
dużym doświadczeniem, dający sobie radę bez problemu. Wielu z nich to osoby z
długoletnim stażem w spadochroniarstwie. I to jest kolejna rzecz
charakterystyczna dla imprez płaskich – wysoka średnia wieku uczestników. Nawet
Pan R na tle innych wyglądał jak młodzieniaszek. Tym różnią się te imprezy od
tych freeflajowych, gdzie pełno młodych, szalonych skoczków. Na Kaleidoscopie
uczestnicy wiekiem może i nieco starsi, może nieco częściej zdarzają im się „brainlocki”
– ale z pewnością bawią się doskonale. Lepsze to, niż mieliby siedzieć przed
telewizorami w oczekiwaniu na przyjście wnuków.
"Parawaiting" |
Obowiązkowym punktem każdego
eventu są prezenty! Na Kalejdoskopie uczestnicy w ramach wpisowego otrzymują
dwie koszulki oraz parę rękawiczek (bardzo fajnych zresztą). Planowanych jest 16 skoków z co najmniej 5 500 m z tlenem.
Oczywiście wyskakanie wszystkich skoków jest rzadkością, stąd nie brakuje
elementów typowych dla big wayów czyli czekania. Czekania zazwyczaj na poprawę
pogody. Wówczas można dokładnie przećwiczyć skok (na szczęście jak wspomniałam
nie ma tego aż tak dużo), poczytać książkę, porozmawiać ze znajomymi z całego
świata, zjeść coś itp. Typowy „parawaiting”. I tym razem dane nam było tego
doświadczyć. Jednak na szczęście organizatorzy nie trzymają uczestników cały dzień, kiedy
wiadomo, że i tak nic z tego nie będzie.
Kolejnym charakterystycznym
elementem dla imprez organizowanych
przez World Team są Rosjanie. Przyjeżdżają w dużych ilościach, całymi rodzinami.
Zazwyczaj mają swój samolot i sektor. Część z nich słabo zna angielski, stąd
zawsze tłumaczone jest wszystko na rosyjski. Tym razem do samolotu rosyjskojęzycznego trafił Pan R.
Świetnie się dogadywali mieszanką rosyjsko-polsko-angielskiego. Pomimo, że on sam
zna rosyjski jako-tako, to dostał od kamratów z Rosji podziękowania i wyrazy
uznania za tak zaawansowaną znajomość ich rodzimego języka. Dzięki temu jest
szansa, że przekona się i pojedziemy kiedyś do Rosji na skoki.
Reasumując – warto na
Kalejdoskop się wybrać jeśli chce się spróbować czegoś innego oraz sprawdzić
się w trudnych i ciekawych formacjach. Należy być także cierpliwym i
przygotować się na zmiany pogody. Listopad na Florydzie jest jednak dość
kapryśny – należy spodziewać się deszczu, wiatru, zimna i upałów. Wszystkiego
po trochu.
Polacy na Kalejdoskopie 2013 |
Najbliższy Kalejdoskop już za
rok. Jest czas aby się przygotować. Szczególnie, że w tym roku były tylko 3
osoby z Polski, a bywało więcej. Po drodze kilka innych godnych uwagi imprez
organizowanych przez The World Team. Dodatkowe informacje można znaleźć u nich
na blogu. A i na Turystyce Spadochronowej wkrótce wykaz imprez na 2014 rok – postaramy
się znaleźć i polecić Wam wszystkie możliwe ciekawe i godne uwagi imprezy na
całym świecie. Żeby wiadomo było jak planować urlop ;)