„It never rains in
southern California” śpiewał Albert Hammond w swojej piosence. California
była w latach 70tych licznie i chętnie odwiedzana przez hipisów, a spora część
z nich wybierała za swój cel San Diego. Obecnie jest to piąte najbogatsze
miasto w USA – czyste, porządne, pełne biegających ludzi trzymających formę,
bezdomnych i atrakcji.
Jak zawsze przed wyruszeniem do
nowego miejsca przetrząsnęliśmy Internety w poszukiwaniu informacji na temat
San Diego: co warto zobaczyć, gdzie się udać, co jest charakterystyczne? I
wyłonił nam się obraz porządnego, bogatego miasta, z kowbojską oraz hipisowską przeszłością, w którym kręcono wiele scen z
kultowego filmu „Top Gun”. Zatem w pierwszy wolny dzień od skoków pomknęliśmy
naszym wynajętym chryslerem [czyt. krajslerem ;)] na południe ku San Diego. I oto relacja.
Jak zwiedzać?
Old Town Trolley na szlaku ;) |
Mieliśmy przygotowany mniej
więcej plan co najpierw, co potem, jednak jak zawsze nie zamierzaliśmy trzymać
się go ściśle. W trakcie spaceru nabrzeżem natknęliśmy się na przystanek
turystycznej kolejki, która wozi turystów po całym mieście. Początkowo byłam
sceptycznie nastawiona do pomysłu skorzystania z ich usług i zwiedzania Sand
Diego ramię w ramię z emerytami, dziećmi czy podjaranymi turystami
pstrykającymi setki zdjęć, ale końcem końców nie było tragedii. Kolejka (taki
autobusik wystylizowany na tramwaj) ma kilka przystanków rozsianych po całym San
Diego, kursuje mniej więcej co 20 min, wsiadamy i wysiadamy w miejscu, w którym
nam pasuje. Jakby na to nie patrzeć lepsze to niż samemu przejechać wszystkie
te miejsca, krążąc samochodem po obcym mieście i szukając miejsc do parkowania.
Przy okazji kierowcy pełnią jednocześnie rolę przewodników i całą drogę
opowiadają przeróżne historie o właśnie odwiedzanych lokalizacjach. Na szybkie
zwiedzenie w jeden dzień ten tramwajo-autobus to całkiem dobry pomysł, szczegóły na ich stronie http://www.trolleytours.com/san-diego/
Ok., to
teraz konkretnie o tym co warto zobaczyć.
USS Midway
Rzeźba na nabrzeżu, po prawej USS Midway |
Prawdziwy lotniskowiec, który
brał udział m.in. w wojnie w Zatoce, a obecnie zamiast być przerobiony na
żyletki, pełni funkcję muzeum i to niezwykle popularnego – rocznie odwiedza je
więcej osób niż ZOO Sand Diego, a liczba zwiedzających idzie w miliony!
Lotniskowiec–muzeum był oczywiście pierwszy na liście miejsc do
zobaczenia i zwiedzenia, jednak przeogromna kolejka skutecznie nas zniechęciła.
Wstęp kosztuje 20$, a zwiedzanie według opinii od 2-3h przy szybkim tempie do
nawet 5 przy dokładnym odkrywaniu tajemnic lotniskowca. Następnym razem, jak
będziemy mieć więcej czasu i cierpliwości to pewnie zajrzymy do środka.
Za to dokładnie obejrzeliśmy go z
zewnątrz ;) Również robi wrażenie, i aż się wierzyć nie chce, że pierwsze
wodowanie miał w 1945 roku, służbę zakończył w 1992, załoga liczyła ponad 4000
ludzi, a na swoich pokładach mógł pomieścić 100 i więcej samolotów! Imponujący
wynik i zapewne imponujące muzeum – polecamy szczególnie miłośnikom historii i
militariów. Dodatkowe informacje znajdziecie na stronie http://www.midway.org/
USS Midway, widać sporo samolotów na pokładzie |
Wejście do muzeum |
Na nabrzeżu nie brak innych okazów |
Coronado Island
Wyspa połączona jest z San Diego
super wysokim mostem, który jest najprawdopodobniej lubiany przez samobójców,
bowiem przed wjazdami znajdują się tabliczki informujące o numerze telefonu do
poradni dla tych, którym życie już niemiłe. Rzeczywiście jest on wysoki i
spokojnie skacząc z niego można by się uszkodzić.
Coronado Bridge |
Sama wyspa przyciąga ludzi
chcących odpocząć od miejskiego zgiełku i zdecydowanie pozytywnie nastraja do
życia. Znajduje się tu największy drewniany hotel w USA, w którym kręcono „Pół
żarem pół serio” z Marilyn Monroe, piękna plaża z usypanym napisem „Coronado”,
dobrze widocznym z powietrza, a także przystań promowa, z której kursują
połączenia wodne z lądem. Wyspa jest miłym, sympatycznym miejscem, nastawionym na turystów, a klimat tu panujący jest zdecydowanie wakacyjny. Znajduje się na niej także prawdziwa
baza wojskowa, w której kręcono Top Gun oczywiście, w związku z czym nad Coronado regularnie
latają śmigłowce i odrzutowce. Piękne plaże i odrzutowce - tak, zdecydowanie
polecamy spędzić tam chociaż chwilę.
Urokliwy i wielki drewniany hotel |
Chłopcy na spacerze, plaża na Coronado |
Old Town San Diego
Typowo turystyczna miejscówka dla
miłośników dzikiego zachodu, jakby żywcem wyjęta z epoki Indian i kowbojów. Tak
realistyczne, że kręcą tam czasami westerny. Pełno tam sklepików z pamiątkami,
każdy oferuje co innego i wszystkie urządzone są z niebywałą dbałością o
szczegóły, tak że wchodząc ma się wrażenia przeniesienia w czasie. Łącznie z
ubiorem, fryzurami i wąsami obsługi. Znajdziecie tam sklepik z tytoniem i
fajkami, kawiarenkę z czekoladą bekonową, ciuchami z epoki, kolorową i głośną
część meksykańską, a także wystawy i ekspozycje pokazujące życie pierwszych
osadników i wiele, wiele innych.
Całość sprawia bardzo pozytywne
wrażenie, mimo, że z założenia za typowo turystycznymi miejscami nie przepadam.
Warto wpaść, wypić kawkę, pozwiedzać, kupić pamiątki, porobić zdjęcia.
Saloon w Old Town Sand Diego |
Konia brak |
Dbałość o szczegóły zachwyca, tylko "kowboje" jakoś nie z epoki |
Downtown San Diego
Mieszkańcy chwalą się tym i zachwycają
niesamowicie, z racji, że to takie historyczne Downtown. Szczególnie
podkreślana jest obecność latarni gazowych – odrestaurowanych i
działających. Ogólnie jest to takie amerykańskie centrum miasta z wieżowcami,
butikami, restauracjami i kawiarniami. I jeszcze jedna, charakterystyczna
rzecz, to bezdomni, których wszędzie pełno. Siedzą na ulicach ze swoimi
torbami, jedzą sobie, przechadzają się i jest ich bardzo dużo, przynajmniej jak
na moje, europejskie standardy. W sumie bezdomni mają tu ciepło cały rok, więc
może ściągają z innych miast, aczkolwiek trochę kłóciło mi się to z obrazem
tego pięknego, bogatego San Diego.
Lunch time |
Oprócz bezdomnych i latarni gazowych w Downtown,
blisko lotniskowca USS Midway ulokowany jest „Kansas City Barbeque”, czyli mega
słynny bar, gratka dla miłośników Top Gun. To w nim kręcono sceny barowe, to tu
stoi pianino, przy którym śpiewał Tom Cruise. Miejsce obecnie pełne jest pamiątek z
filmu: zdjęć, autografów, czepek i innych gadżetów. Tam zjedliśmy obiad, w
typowo amerykańskim stylu z żeberkami w roli głównej.
Zdjęcie z Tomem |
To oczywiście nie wszystko
W San Diego znajdują się jeszcze
inne atrakcje, z których nie skorzystaliśmy, takie jak ZOO z pandami czy
SeaWorld z orkami, czy Ocean Beach – hipisowska dzielnica z molo. Pandy i inne
zwierzęta z San Diego ZOO można podglądać w Internecie całą dobę, a poza tym
jakoś nie lubimy zwierząt w klatkach. SeaWorld – to wodny park rozrywki
z atrakcjami takimi jak pokazy fok, orek czy delfinów. Jest to wyprawa na cały
dzień, a my aż tyle czasu nie mieliśmy, a w SeaWorld kiedyś już byłam za
dzieciaka. Jeśli chcecie to możecie zobaczyć także te i inne atrakcje oferowane
przez San Diego, nie musicie wzorować się na naszej wycieczce, ale nasza była suuuper ;)