środa, 12 lutego 2014

Outfit strefowy, outfit tunelowy



Tematyka około spadochronowo-turystyczna. Pomysł powstał po obserwacjach poczynionych na różnych strefach i tunelach.
 
Nie oszukujmy się! Tu się nie rozchodzi tylko o skoki. Że niby takie emocjonujące, niesamowite, adrenalina, że strefa to przyjaciele, kochankowie, miłości, znajomi itp. Przecież w tym wszystkim chodzi głównie o dobry wygląd. Nie ważne jak skaczesz – ważne jak wyglądasz!
 
Przykładowa sesja mody skoczkowej
Skacząc na polskich i zagranicznych strefach z pewnością to zauważyliście. Buty dopasowane do kombinezonu, pokrowiec uszyty pod kolor kombinezonu lub odwrotnie. Sznurówki, rękawiczki, gumki do włosów dobrane niby przypadkiem, a jednak kolorystycznie dopasowane. Podkreślające kobiece kształty wcięcia, kolory i wzory. Kask obowiązkowo pasujący do reszty, okulary (najlepiej raj szpan, okley, gatorz), buty. W końcu: heloł, trzeba wyglądać. Hipsterzy mogą nosić trampki i zapuszczać brodę, którą i tak wypadałoby jakoś wystylizować. Strój do skoków zatem jest niezwykle, ale to niezwykle ważny. Dodatkowo dobrej klasy kombinezon i cały sprzęt pomaga w lataniu. Naukowo udowodnione! 

Te same trendy zauważa się na tunelach. Tutaj ogromną rolę odgrywa dobór stroju, gdyż jesteśmy nieustannie obserwowani. Tunel jest szklany, a zatem przezroczysty, wykonujemy w nim różne ewolucje, zatem wypadałoby także mieć całkiem niezłe ciało. A przynajmniej powinno ono dobrze prezentować się w kombinezonie. Zatem wszelkiego rodzaju wyszczuplanie, wydłużanie, powiększanie optyczne jest jak najbardziej wskazane. 

Niezależna komisja w postaci mnie oraz doradców postanowiła przyjrzeć się gwiazdom naszego polskiego nieba i wskazać tych najlepiej ubranych. Zasługują oni na wyróżnienie z racji doboru doskonałego outfitu spadochronowego. I co ważne, nie schodzą z poziomu – zawsze zobaczycie ich doskonale wyglądających. Kolejność przedstawionych stylizacji jest przypadkowa.

Jarek Bartek – od lat wierny tym samym kolorom: niebieski, biały, żółty. Ostatnio zrezygnował z tego ostatniego przez co jego stylizacje są bardziej eleganckie. Całość dopełnia biały, matowy kask (G3 oczywiście) i zawsze nienagannie pasujące buty i rękawiczki. Jarek dużo jeździ po świecie i wpasowuje się w ten zachodni światek bez problemu. Niech jeździ, out fit ma odpowiedni. 

Jarek Bartek ewidentnie wyróżnia się strojem

Piotr Bereda – jako wysoki, szczupły i goodlooking skoczek został twarzą marki Deem. Wybór zapewne nieprzypadkowy. Piotr ma w sobie coś z hipstera – niby niedbały, a jednak doskonale przemyślany out fit intryguje. Na uwagę i pochwałę zasługują dodatki – jego już znak charakterystyczny to okulary marki Oakley z kolorowymi szkłami. Dlatego właśnie nie mogło zabraknąć go w naszym zestawieniu. Poza tym fachowo wychodzi na zdjęciach.

Piotr jako model firmy Deem

 Dafi Skydafi – już za życia legenda polskiego skydivingu, doskonały skoczek i instruktor. A do tego nieprzeciętnie ubrany. Od lat dba o swój wygląd, dobór stroju, kondycję oraz wygląd zewnętrzny.  W tym co na siebie zakłada nie ma przypadkowości czy niedopasowania. Wybiera tylko dobre i sprawdzone marki: Sonic, DC, Cookie itp. W stylizacji, którą oglądamy na zdjęciu wszystko do siebie pasuje. Zwróćmy uwagę na kolor poduszki wyczepnej idealnie współgrający z czaszą główną. I do niego nieprzeciętna fotogeniczność i ten luz. O tak, Dafi może kreować trendy.

Ma się ten szyk i styl
 
Rafał Grabowski – przykład na to, że trzeba znać swoją wartość. Dobrze wygląda, jest przystojny, zabawny  i o tym wie. Od lat zwraca uwagę na dobry wygląd siebie i swojego otoczenia.  Jako tandem pilot uwieczniany jest na setkach zdjęć, a jego aparycja pomaga mu w wykonywanym zawodzie. Kolory, w których się lubuje rewelacyjnie wyglądają na niebie jak i na ziemi. Pilnuje aby cały Staff miał tę samą kolorystykę kombinezonów oraz czasz. To samo tyczy się pasażerów, którzy jednak chcąc nie chcąc przy Rafale siłą rzeczy bledną. 

Dopracowanie doboru stroju do perfekcji

 Maciej Grudzień „Gru” – kolejny od lat wierny tym samym kolorom. Na tyle je sobie upodobał, że znaleźć je można u niego zarówno w stylizacjach skocznych, jak i tych casualowych, na co dzień. Dopasowanie poszczególnych elementów  Maciej opanował na poziomie mistrzowskim. Biały, niebieski i czerwony: w tych kolorach ma pokrowiec, kombinezon, buty szyte na zamówienie, kask, rękawiczki- dosłownie wszystko.  Obok Macieja i jego stylizacji nie sposób przejść obojętnie. Niejedna niewiasta pewnie zachodzi w głowę: jak on to robi, że tak świetnie wygląda. Co zrobić aby mu dorównać? Nawet film na jego temat powstał https://vimeo.com/45189853

Gru - gwiazda, celebryta wręcz

Doskonale zdajemy sobie sprawę, że doskonale ubranych i wystylizowanych na polskim niebie jest więcej, jednak wszystkich nie damy rady opisać. A czy Ty dbasz o swoje skoczne stylizacje? Zastanów się i pamiętaj: pomarańczowy i czerwony do siebie nie pasują! Podobnie gryzie się wiele innych zestawień, masz buty DC, Etnies, ewentualnie każde inne nieco sk8owe lub trampkowe? Czy kask pasuje do reszty i czy dobrze w nim wyglądasz? Odpowiedz sobie na te kilka istotnych pytań i zastanów się następnym razem zanim ubierzesz się do skoku…

My już sobie odpowiedzieliśmy i jesteśmy odpowiednio przygotowani zarówno na tunelowe latanie, jak i to w powietrzu. Poniżej nasze stylizacje.

Paula podczas latania ma na sobie:
kombinezon: Deem, projekt własny
kask: Cookie G3, biały mat
buty: adidas (kolorystycznie dopasowane do kombinezonu)


Rafał podczas latania ma na sobie:
kombinezon: Deem, projekt Pauli
kask: Cookie G3, czarny mat
buty: Etnies Metal Mulisha Fader
rękawiczki: Castorama


wtorek, 4 lutego 2014

Na skoki do Maroka



Skoki nad Atlasem
 Maroko urzekło mnie od drugiego wejrzenia. Od drugiego, jako że podobnie jak chyba większość turystów z Polski odwiedzających ten kraj za pierwszym razem, na początku trafiłam do Agadiru, który moim subiektywnym zdaniem jest po prostu mało urodziwym kurortem. Jeden wielki plac budowy i gruzowisko, brzydka plaża, słaba infrastruktura i ogólnie nic atrakcyjnego. Na szczęście już na drugi dzień rano wyjeżdżałam zobaczyć prawdziwe Maroko, to w którym się zakochałam. Romantyczna Essaouira, zabytkowy Rabat, monumentalna Casablanca, bezkresna medyna w Fezie, winem płynące Meknes, wydmy Merzougi, wąwóz Dades, doliny rzeki Ziz i Todra. W Maroku jest tyle do zobaczenia, że długo by tu wymieniać. Jedno miejsce piękniejsze od drugiego. Już na początku mojej pierwszej wizyty, wiedziałam, że tam jeszcze wrócę. Od razu powstało również małe marzenie – jak cudownie byłoby tu sobie skoczyć…

Od marzenia do Beni Mellal 
Strefowy Pilatus Porter
Owa abstrakcyjna wówczas myśl, przerodziła się w plan. Wtedy nie wiedziałam nawet, czy w Maroku jest w ogóle gdziekolwiek strefa. Na szczęście to łatwo się w dzisiejszych czasach sprawdza. Szybki rzut oka w internet i okazało się, że i owszem, niedaleko Marakeszu jest regularna strefa spadochronowa! Niecały rok później, w środku polskiej zimy i przy mrozach sięgających -20 stopni, leciałam już tanimi liniami z Londynu w moją drugą (i nie ostatnią) podróż do Maroka, z kombinezonem i kaskiem w bagażu podręcznym. 

Parachute Air Club du Maroc
Na zimowych skokach w Maroku byłam już dwukrotnie. Strefa spadochronowa PACMA (Parachute Air Club du Maroc)  znajduje się tuż za miejscowością Beni Mellal, jakieś niecałe 200 km na północ od Marakeszu, drogą na Fez. Jak na standardy marokańskie, 200 km to nie tak daleko. Na lotnisko naprawdę łatwo trafić. Okazuje się, że PACMA to po prostu miejsce, gdzie zimują Francuzi. Jak tylko kończy się sezon w Europie, koledzy z Francji robią przebazowanie i między listopadem i kwietniem skaczą właśnie w Beni Mellal. Tak więc obowiązujący język na strefie (jak i w całym Maroku) to francuski, no chyba, że ktoś zna arabski. Z angielskim lekko nie jest, ale da radę, przynajmniej na lotnisku nie było problemu. O przyjeździe uprzedziliśmy po prostu przez Facebook’a, pytając czy będzie można sobie ot tak rekreacyjnie skoczyć i czy będzie można wypożyczyć jakiś sprzęt. Mając w planach nieco dłuższą wycieczkę na południe, na lotnisku planowaliśmy być nie więcej niż dwa dni, więc nie warto było tachać własnego sprzętu z Polski. 

Strefa w Beni Mellal
Na miejscu z niczym nie było problemu. Jechaliśmy z licencją USPA w ręce. Uprzejma (słowa po angielsku nie mówiąca) Marokanka w quasi-manifeście dała nam standardowe formularze do wypełnienia, zaplanowała na następny wylot i pokazała które sprzęty możemy sobie pożyczyć. Trochę duże, ale co tam, na skok krajoznawczy będą jak znalazł. Ja przynajmniej miałam autentyczny plan delektowania się widokami malowniczych gór Atlas, frunąc sobie na mojej Elektrze 190. I tak też właśnie było. Elegancki samolot – Pilatus Porter, w środku AFFy, tracki, na płasko i na pionowo, standardowa mieszanka stylów. Nie uświadczyliśmy jedynie tandemów. Wszystko dobrze zorganizowane, bez żadnych niespodzianek. Ceny standardowe i za skok, i za wypożyczenie, bardzo dobra układalnia w hangarze. Lotnisko olbrzymie, bez wyraźnie zarysowanych granic, bo z jednej strony po horyzont rozpościerają się pola i łąki marokańskiego interioru, a z drugiej wyrastają zbocza Atlasu. Pilatus wspina się na 4000 metrów dość szybko, aż za szybko, bo lot nad samym Atlasem jest absolutnie cudownym doświadczeniem. Aż nie chce się wyskakiwać. Widoki po prostu mega, choć na wszelki wypadek, jeśli jeszcze ktoś na mapę Maroka nie zerkał, warto podkreślić że Beni Mellal jest u podnóża gór, i oceanu to stąd nie widać ;-) Na wybrzeże jest jakieś pół dnia drogi.

Widoki piękne, a tu trzeba wychodzić

Lotnisko w Beni Mellal.


Lotniskowa logistyka
Przerwa na jedzenie
Kilka słów jeszcze o infrastrukturze na lotnisku i poza. Lotnisko to obiekt post-wojskowy, więc zaplecze jest solidne. Cały obszar zabudowań (od strony drogi) jest ogrodzony i strzeżony przez miejscową policję, łącznie z parkingiem, gdzie przy wjeździe trzeba pokazać paszport. Tak więc ogólnie to teren bardzo bezpieczny, nic nie ginie, nikt nie zaczepia, wokół tylko spadochroniarze. Obok hangaru jest namiot gastronomiczny. Wczesnym popołudniem na strefie jest fajrant, odgórnie zarządzona przerwa obiadowa dla wszystkich, gdzie za dosłownie kilka euro można się najeść do syta świeżymi tażinami i innymi specjałami kuchni lokalnej. Ta przerwa obiadowa trwa około godziny. Można, choć nie trzeba korzystać z poczęstunku, ale na wspólny obiad schodzą się wszyscy tamtejsi skoczkowie i obsługa strefy, łącznie z pilotem, strefa na ten czas po prostu przestaje działać. Co do zakwaterowania, to wszyscy Francuzi stacjonują w jednym z hoteli w mieście (Beni Mellal). Bardzo przyzwoite 4-gwiazdkowe lokum, lepszego w mieście po prostu nie ma. Dla spadochroniarzy mają tam specjalny pakiet promocyjny, więc warto zagadać na lotnisku, to pomogą wynegocjować lepszą cenę. Z hotelu na lotnisko to jakieś niecałe 15 minut drogi autem. Z wypożyczeniem auta w Maroku nie ma najmniejszego problemu, a przy tamtejszych odległościach bez pojazdu raczej ciężko. 

A po skokach…
Wodospad d'Ouzoud
Tak więc skakanie w Maroku jest po prostu łatwe, „po europejsku”, tyle że przy dużo korzystniejszym klimacie i fascynującym otoczeniu. A co robić, jeśli poza skokami chce się jeszcze zobaczyć kawałek Maroka? Nic prostszego. Najbardziej oczywistym kierunkiem jest rzecz jasna Marakesz – punkt obowiązkowy, na zwiedzanie którego trzeba sobie zarezerwować przynajmniej dwa dni (naprawdę warto zobaczyć i w dzień, i w nocy). Niedaleko Beni Mellal jest jednak jeszcze jedno absolutnie niesamowite miejsce, z niewiadomych przyczyn rzadko opisywane w polskich przewodnikach. Dla mnie, najpiękniejsze miejsce w całym Maroku – Cascades d'Ouzoud. Drugi, po Wiktorii, największy wodospad Afryki. Miejsce, które naprawdę warto zobaczyć. Lokalny przewodnik za około 10 euro od osoby, zabiera na długi kilkukilometrowy spacer po całej dolinie. W zależności od predyspozycji osobistych, do wyboru są dwie trasy: krótsza i łatwiejsza, oraz full package, czyli około 4 godziny, z mini wspinaczką i przeprawą przez przełomy rzeczne, namiastką marokańskiego safari i wizytą u miejscowych rastafarian :) Poza sezonem jest tam naprawdę niewielki ruch, więc przewodnikom się nie śpieszy, makaki (które na 100%  się spotka!) się nie płoszą, a osiołki ryczą jeszcze głośniej. A potem, cóż, albo z powrotem na lotnisko, albo czas na „berberyjską whisky” i w dalszą drogę. 

"Berberyjska whisky" czyli herbatka miętowa

·         Strefa: PACMA - Parachute Air Club du Maroc,
o   www: http://www.pacma.ma,
·         -Miejscowość: Beni Mellal, Maroko
·         -Kiedy jechać: strefa działa wyłącznie od listopada do kwietnia
·         -Najbliższe lotnisko międzynarodowe: Marakesz
·         -Samolot: Pilatus Porter
·         -Wysokość skoków: 4000 m
·         -Ceny: Standardowe, około 100 PLN/skok, można płacić w Euro, tylko gotówką
·         -Język: francuski, po angielsku da radę J
·         -Możliwość pożyczenia sprzętu: Tak (choć tylko większe czasze, 170+)
·    -Zakwaterowanie: Hotel w Beni Mellal (marokańskie ****, przyzwoity), ok. 15 minut samochodem od -lotniska

Gorąco polecam :)
 
Była, skakała i Maroko zwiedzała,
Kasia Pieczka