środa, 20 marca 2013

Podróżowanie samolotem ze spadochronem



Każdy wyjazd i podróż samolotem wiąże się z pakowaniem.  Skoczkowie mają nieco trudniejsze zadanie bowiem oprócz standardowych  majtek i skarpetek zabierają ze sobą masę innych rzeczy. Kask, kombinezon, wysokościomierz, gogle i oczywiście spadochron (albo i nawet dwa). Co zrobić z tym spadochronem?   Nadać na główny czy wziąć ze sobą?

Spadochron w bagażu podręcznym

 

Spadochrony w walizkach + kilka niezbędnych drobiazgów
Pierwsza z dwóch opcji do wyboru. Spadochron można albo założyć jako plecak lub wsadzić do walizki podręcznej. Noszenie go na sobie może być uciążliwe, szczególnie gdy mamy do pokonania kilometry do bramki. Dlatego osobiście polecam jednak zaopatrzenie się w niewielką walizkę na kółkach, którą bez wysiłku możemy ciągnąć po bezkresnych przestrzeniach lotniskowych.  Rada sprawdzona, bowiem zdarzyło nam się podróżować z kolegą, który spadochron i kilka innych drobiazgów nosił ze sobą na plecach w torbie na sprzęt. Się biedny nataszczył, nastał z tym ciężarem w kolejkach do odprawy i nasapał. A przecież życie trzeba sobie ułatwiać. Walizki na kółkach górą :)
 
Dobra, spadochron spakowany w walizce, bilet w ręku idziemy do odprawy. Tu może pojawić się problem wagi bagażu. Standardowo linie lotnicze dopuszczają ok. 8-9 kg bagażu podręcznego. Zazwyczaj osoby pracujące na nadawaniu bagażu przymykają oko i nie robią problemów na kilka kilo więcej. Jednak zdarzają się służbiści. Wówczas można czarować urokiem osobistym lub spróbować odchudzić walizkę – np. wyciągając laptopa, tablet lub cokolwiek co tam mamy dodatkowo (szczególnie, że dopuszczalne jest trzymanie czegoś w ręku – komputer, aparat, torebka, etc.). Podczas ostatniej podróży jedną z naszych walizek zmuszeni byliśmy nadać razem z głównym (a ważyły tyle samo…). Na nic zdały się ładne oczy i sprawdzona gadka. Nadaliśmy pustą walizkę (na szczęście nic nas to nie kosztowało), a Pan R wziął spadochron ze sobą. Trochę to upierdliwe, ale przynajmniej mieliśmy go pod kontrolą.

Teraz najbardziej newralgiczne miejsce na lotnisku, gdzie mogą przyczepić się do spadochronu – kontrola bagażu. Na temat reakcji funkcjonariuszy straży granicznej na nasz nietypowy pakunek można by napisać całą książkę. Brakuje bowiem jakiś ogólnie wytyczonych procedur jak postępować ze spadochronem. Na szczęście nie jest wymagane żadne specjalne zezwolenie, które trzeba by było załatwiać wcześniej. Nasza rada – po prostu położyć bagaże na taśmie i czekać na reakcję. Poniżej kilka możliwości, które mogą Was spotkać.

1.       Zero reakcji
Po prostu nikt nawet nie zainteresuje się naszym spadochronem.  Proponuję nie domagać się dodatkowej kontroli ani pytać się funkcjonariuszy czy oby na pewno wiedzą co mamy w walizce. Skoro przeszło, to trzeba się cieszyć i iść do właściwej bramki (gate), co by samolot nie odleciał bez Was na pokładzie.
Często też wśród osób pracujących na sprawdzaniu bagażu są osoby po prostu zorientowane, że to jest spadochron, wiedzą do czego służy i nie robią żadnych problemów.

2.       Co to jest?! Co to jest?! Aaaaaa!!!!
Karta Vigila z prześwietleniem spadochronu
Czyli normalna, regularna panika. Osoba przeglądająca to co tam ludzie mają w walizkach nagle podrywa się z miejsca. Cofa raz jeszcze Wasz bagaż, albo dla pewności dwa razy, woła kolegów i przełożonych, aby zobaczyli te dziwne kształty i z przejęciem w głosie szuka właściciela bagażu. W tym przypadku należy oczywiście zachować spokój, pozwolić otworzyć walizkę, powiedzieć, że to spadochron (warto uczulić, aby nie wyciągali uchwytów). Polecam też nie wdawać się w zbytnie dyskusje. Oni muszą sami sobie pogadać, popytać, zdecydować co dalej z tym fantem zrobić. Decyzje są różne w zależności od przełożonych. Mogą albo Was po prostu puścić, albo sprawdzić na obecność środków niebezpiecznych (patrz punkt 3).  Tutaj taka mała rada: użytkownicy Vigila posiadają zapewne takie małe karteczki (dostaje się razem z automatem) z informacją dla służb lotniskowych jak wygląda spadochron z automatem po prześwietleniu. A ponieważ są tam takie zwoje kabelków plus panel sterujący – można wziąć to za jakieś dziwne ustrojstwo. Parę razy pokazywałam to przy kontroli. Czasami pomagało, czasem nawet nie zwracali na to uwagi.


3.       Spokojnie, sprawdzimy czy to nie bomba
Może również zdarzyć się, że wezmą as na bok i specjalnym detektorem będą poszukiwać śladów materiałów wybuchowych. Pobierają próbkę kawałkiem specjalnej tkaniny z powierzchni pokrowca (czasem mogą też badać dłonie) i szybciutko potem sprawdzają czy oby na pewno to nie jest bomba. To zdarza się często, więc nie obawiajcie się. Z ciekawostek zdarzyło nam się też być obwąchiwanym przez specjalnie sprowadzone psy.    
Jemu udało się przejść kontrolę bezpieczeństwa
Prawdopodobieństwo, że nie pozwolą zabrać spadochronu na pokład samolotu jest małe. Jednak może się zdarzyć. Wówczas trzeba nadać spadochron jako główny. Nam zdarzyło się to raz, podczas przesiadki. Spadochrony oddaliśmy obsłudze, która niemalże na naszych oczach umieściła się w luku bagażowym (do końca obserwowaliśmy przez okienko). Ogólnie znane z robienia problemów i przewrażliwienia jest lotnisko w Paryżu.
Podróżując ze spadochronem w bagażu podręcznym warto zarezerwować sobie więcej czasu na wszystkie procedury przedlotowe. Nigdy bowiem nie wiadomo na kogo się trafi i jak zostanie potraktowany nasz sprzęt. Szczególnie problematyczne może to być przy połączeniach transferowych, kiedy mamy mało czasu na przesiadkę. Mimo to my zawsze mamy spadochrony ze sobą. Jakoś szkoda mi go pakować do ciemnego, zimnego luku bagażowego. Bo walizkami co by nie było rzucają, a  i zagubić się gdzieś one mogą. 

Spadochron w bagażu głównym 

 

Drugi sposób podróżowania ze spadochronem. Na pewno wygodniejszy, gdyż nie trzeba nosić sprzętu ze sobą, ani martwić się, że przyczepi się do nas kontrola. Znam wiele osób, które tak latają na skoki
i dają radę. Problem może pojawić się w przypadku zagubienia bagażu. Czasami (szczególnie w przypadku kilku połączeń) walizki mogą dotrzeć nieco później, co może być kłopotliwe jeśli następnego dnia po przylocie mamy zaplanowane skoki.  Jednak na szczęście mała jest szansa na zgubienie spadochronu wraz z bagażem. Osobiście mnie to nie dotknęło, jednak słyszałam o przypadku skoczka, któremu zagubił się bagaż ze spadochronem. Bagaż co prawda odnalazł się dzień czy dwa później, ale po co te wszystkie nerwy. Tak naprawdę prawdopodobieństwo utraty czy uszkodzenia jest tak naprawdę niewielkie, ale zawsze istnieje. 

Dlatego ja osobiście spadochron mam zawsze przy sobie. Także na wypadek awarii samolotu rejsowego ;)  

poniedziałek, 18 marca 2013

Co w Dubaju oprócz skoków ?


O atrakcjach Dubaju można poczytać w przewodnikach, czy internecie. Jednak nie ma to jak relacja z pierwszej ręki. Zatem oto co mogę powiedzieć z perspektywy tygodniowego pobytu w tym ultra nowoczesnym mieście. 

 Pojechać tam na tydzień bez skoków? Koszmar. Miasto jest wielkie, pełne samochodów, ludzi i wieżowców . Poza tym cały czas jest w budowie – podobno znajduje się tam nawet 25% wszystkich dźwigów na świecie. Wiele budynków jest nieukończonych, a puste place pomiędzy zabudowaniami nie należą do rzadkości. Kraj jest muzułmański, jednak aż tak bardzo tego nie widać. Nikt nie nagabuje nas na ulicy (jak to bywa w np. Egipicie). Miasto jest multilukturowe, podobnie jak Nowy Jork, Paryż czy Londyn, z tymże w Dubaju widać więcej białych ludzi ;) Można by było niemalże nie zorientować się, że przebywamy w obcej kulturze gdyby nie bombardierki (tak muzułmanki w burkach nazywa Pan R), słyszane od czasu do czasu nawoływania do modlitwy z meczetów albo tabliczki
z prośbą o poprawne zachowanie i ubranie przed wejściem do supermarketów. Poza tym kobiety
w burkach noszą Rolexy i torebki od Diora, a i nie brak białych kobiet w krótkich spodenkach. Osobiście starałam się dostosować i uszanować ich zwyczaje – nosiłam raczej nieco dłuższe ubrania. Unikaliśmy trzymania się rękę, nie wspominając o pocałunkach w miejscach publicznych.  

Info ze strony http://www.burjkhalifa.ae/en/
Teraz, co zwiedzać, gdzie się wybrać po skokach. Z pewnością trzeba zobaczyć Burj Khalifa – czyli najwyższy budynek świata. Góruje on nad miastem, widać go praktycznie z każdej jego części. Są dwie opcje: oglądnie go od dołu – nie da się ukryć, że robi wrażenie, lub na niego wjechać (na taras widokowy). W tym celu warto zrobić wcześniejszą rezerwację (koszt 125 AED).  Można próbować dostać się tam będąc już na miejscu, jednak opłata wzrasta wówczas do 400 AED. 

Codziennie począwszy o godziny 18.00 co pół godziny u stóp Burj Khalifa odbywają się malownicze pokazy tańczących fontann. Za każdy razem jest  dobierana jest nowa muzyka i inny „układ taneczny”. Warte zobaczenia, mimo, że czasem ciężko znaleźć dobre miejsce widokowe ze względu na gromadzące się tłumy.

Integralną częścią Burj Khalifa jest Dubai Mall – największe centrum handlowe na świecie. Centrum handlowe jak to centrum handlowe – mnóstwo sklepów, knajp i ludzi. Godne uwagi jest akwarium, jakby miało być inaczej – największe na świecie. Pływają tam rekiny, płaszczki i ryby całymi ławicami. Trzeba przyznać, że akwarium hipnotyzuje – nie można pderwać od niego wzroku. Tyle tam się w środku dzieje. Naprzeciwko akwarium znajduje się największy sklep ze słodyczami na świecie(!). Tylu żelek w jednym miejscu nigdzie nie widziałam.

Co jeszcze? Hmmm, ewentualnie warto odwiedzić Mall of Emirates, kolejne centrum handlowe, w którym to znajduje się sztuczny stok narciarski. Kto chce może wypożyczyć ciepłe ciuchy, pojeździć na nartach lub spędzić popołudnie z pingwinami. Jest to ciekawa odmiana zapewne dla samych mieszkańców Dubaju, gdzie na śnieg to raczej nie ma co liczyć. 


Oprócz wymienionych do atrakcji proponuje zajrzeć do Dubai Marina – to dzielnica/część miast położona obok Palmy, nad brzegiem Zatoki Perskiej, pełna wysokich, nowoczesnych budynków, knajp, sklepów etc. Najbardziej turystyczne jest tzw. Dubai Marina Walk. Momentami miasto (szczególnie sama Dubai Marina) przypomina moim zdaniem scenografię do Star Wars lub filmu Piąty Element. Budynki tak wysokie, że spokojnie można by poprowadzić ze dwa, trzy poziomy dróg powietrznych. 

Spragnionym słońca spodoba się pewnie na plaży. Są plaże publiczne, a także miejsca  zrobione typowo pod Europejczyków. Jednym z popularniejszych jest Barasti – bar na plaży, z selekcją przy wejściu
i drogim alkoholem. Piwko kosztuje 35 AED, czyli ok. 30 PLN. Za to można tam bez skrępowania chodzić w kostiumach kąpielowych. Dobra wiadomość, że znajduje się blisko strefy SD1.


Rybki w Dubai Mall

 Jedzenie,  picie i inne ceny


Wraz z Panem R preferujemy poznawanie kraju i kultury poprzez kontakt z czymś prawdziwym. Wolimy miejscowy targ zamiast muzeum. Podróż lokalnym środkiem transportu, spacer po normalnej dzielnicy itp. Tak samo mamy z jedzeniem. Małe knajpy, pełne lokalnych mieszkańców dla nas są zdecydowanie lepsze od wystawnych restauracji szykowanych pod turystów. Kierując się tą zasadą jedliśmy całkiem smacznie.


Uroki lokalnych knajpek
Jak na kraj arabski przystało nie brakowało kebabów, shoarmy i ostrych smaków. Pan R zajadał się kebabami z baraniną (albo z kozą). Najbardziej jednak spodobała nam się totalnie lokalna knajpka, z podziałem na dwie sale (dla mężczyzn i dla mężczyzn z kobietami), w której serwowano kuchnię pakistańską.  Jedzenie było mocno mięsne, nie podano sztućców, tylko pszenne placki, które doskonale komponowały się z całością. Co tu dużo pisać. Pyszności! Znaleźliśmy ją dzięki naszemu koledze, który  pracuje w Dubaju. Zaprowadza tam wszystkich przyjezdnych Polaków. Dla zainteresowanych podamy szczegóły lokalizacji. Polecamy właśnie zapuścić się gdzieś w plątaninę ulic, zapytać miejscowych, gdzie warto coś zjeść. To uważam jeden
z lepszych sposobów poznawania innego kraju i kultury – przez kuchnię.
Teraz parę słów na temat jakże ważnej dla wielu spadochroniarzy kwestii alkoholu. Nie ma to bowiem jak piwko bądź drink po całym dniu skakania. Jak już wspomniałam alkohol w Dubaju jest po pierwsze drogi,
a po drugie trudno dostępny. W normalnych sklepach, hotelach i restauracjach go nie ma. Jednak jest zbawienie. Każdy może wwieźć ze sobą 2 l alkoholu. Dlatego polecamy zrobić sobie odpowiednie zapasy na strefie bezcłowej. My kupiliśmy już w Polsce, ale w Dubaju na lotnisku też jest taka szansa. 

Kolejna dobra wiadomość odnośnie jedzenia w Dubaju to ceny. Są one praktycznie takie jak u nas, a nawet wiele artykułów jest tańszych. Dosyć drogo jest w barze na strefie na Palmie i w restauracjach pod Burj Khalifa. Ale normalnie w sklepach i lokalach ceny są ok. Podobało mi się, że zamawiając wodę dostajemy całą butelkę 1,5l – po pierwsze bo klimat gorący, a po drugie ostre dania. I chce się pić. Porządny obiad w dobry lokalu dla dwóch osób to koszt rzędu ok. 100 AED. Oszczędni znajdą coś spokojnie za 20-30 AED. Nie wspominając już o cenie paliwa, które jest skandalicznie tanie. Ok. 1,7 zł za litr. Można lać do pełna
i się nie przejmować przejechanymi kilometrami. Taka ciekawostka: dowiedziałam się, że szejk zamroził na kilka lat ceny podstawowych produktów spożywczych (chleb, mleko, ryż, itp.). Zatem można mieć pewność, że przez jakiś czas ich ceny pozostaną niezmienne.
Przykładowe ceny jedzenia:
-kebab  10 - 15 AED
- danie w lokalu  15-20 AED
-jedzenie pod Burj Khalifa  50-70 AED za danie i uwaga! 20-30 AED za wodę!!!
- Coca Cola 2,25 l – 5 AED
-placki pszenne (taka pita) – 1,5 AED/5 sztuk
-woda mineralna – ok. 2 AED/l

1 AED ~ 0,88 PLN 

Przelot, zakwaterowanie, samochód


Skoro zdecydujemy się na Dubaj musimy się tam dostać, przemieszczać i zakwaterować. Polecamy z całego serca linie Emirates Airlines. I to nie dlatego, że w drodze powrotnej dostaliśmy za darmo miejsca w klasie business, gdzie mogliśmy rozkoszować się rozkładanymi fotelami i 18-letnią whisky ;) Emirates latają codziennie z Warszawy bezpośrednio do Dubaju, lot trwa ok. 5,5 h. To obecnie chyba najłatwiejszy sposób dostania się do tego Emiratu. Ceny to ok. 2000zł/os w dwie strony. Dosyć często są promocje i bilet można dostać nawet za 1100zł. Warto polować.

Zakwaterowanie do najtańszych nie należy. Miłośnicy schronisk młodzieżowych i hosteli mogą mieć problem ze znalezieniem czegoś odpowiadającego ich przyzwyczajeniom cenowym. Miłośnicy luksusowych i drogich hoteli wręcz przeciwnie. Za nocleg w dobrej jakości hotelu trzeba zapłacić ok. 1000-1500zł/os za tydzień.
I to jest taka dość tania opcja. Hoteli tam jest mnóstwo, jest z czego wybierać. 

Takie tam kilka pasów więcej niż w Polsce
Jeśli myślicie o poruszaniu się po Dubaju to tylko samochód. Przydałby się też GPS, bowiem wielkie i obce miasto może być problematyczne. My niestety nie posiadaliśmy tego pomocnego urządzenia przez co zdarzało nam się krążyć różnymi drogami do celu. Końcem końców zawsze trafialiśmy. Drogi są bardzo dobre, mnóstwo autostrad i rozbudowanych zjazdów, na których także można się zagubić. Samochód wypożyczyć trzeba oczywiście wcześniej przez Internet,  odebrać już na lotnisku (porady odnośnie wypożyczenia samochodu wkrótce).





piątek, 15 marca 2013

Całkiem świeża, jeszcze ciepła relacja z Dubaju



Dubaj – miasto które wyrosło na pustyni, zasilane intensywnie przez zasoby ropy naftowej. Pełne najwyższych budynków, najdroższych hoteli, największych centrum handlowych. Ogólnie wszystko chcą mieć „naj”.  

„Naj” jest też strefa Skydive Dubai. Strefa ma dwie lokalizacje: SD1, czyli słynna PALMA i SD2 zwana po naszemu PUSTYNIĄ. Poniżej parę przydatnych informacji na temat każdej ze stref.

Skydive Dubai  – The Palm (SD1)

Miejsce pożądania niemalże wszystkich skoczków świata. Spadochroniarze dzielą się na tych, którzy mają zdjęcie nad palmą i na tych, którzy jeszcze go sobie nie zrobili :)Strefa otwarta od godziny 11.00 do zachodu słońca. Skaczą tam głównie tandemy. Dość często skoki są zawieszane. Tak czy siak wymagane doświadczenie do skoków nad palmą to 500 skoków czyli licencja D. Podobno mają to znieść, ale kiedy nie wiadomo. Zainteresowani niech śledzą ich stronę internetową.

Miejsca do lądowania na pięknej, zielonej trawce jest wystarczająco. Dla tych, którzy jednak nie trafią istnieje alternatywa w postaci plaży, kilku kawałków palmy bez zabudowań lub w ostateczności wód Zatoki Perskiej. Cały czas w gotowości są trzy motorówki, więc można czuć się bezpiecznie.
Oczywiście wydzielone są strefy lądowania – dla swooperów, zwykłych skoczków  oraz dla teamów i lecących z wylotu na wylot (ang. back to back). Uwaga dla chcących skorzystać ze swoop pondu. Trzeba dostać  pozwolenie i co bardzo ważne - zgłosić swoje zamiary zarządzającym strefą, aby zapewnili nam ratownika dyżurującego przy wodzie. Bowiem swoop pond wykopał im się troszkę za głęboki (ok. 2 m). Chociaż, skoro wszystko „naj” to może miał to być najgłębszy swoop pond świata…? 

System rejestrowania się i planowania nie odbiega znacznie od powszechnie przyjętych zwyczajów. Wypełniamy formularz, podpisujemy zapoznanie się z regulaminem, ktoś ze strefy przeprowadza z nami Safety Briefing (gdzie lądować, gdzie samolot, etc.). Przy okazji coś, o czy może nie wszyscy wiedzą – initials to inicjały, czyli taka nasza parafka ;) Kontrola posiadanych dokumentów jest raczej pobieżna, chociaż można zawsze trafić na służbistę. Zatem warto zabrać:
- książkę skoków,
-licencję USPA,
-kartę zestawu spadochronowego.
Sprzęt spadochronowy jest sprawdzany przez riggera, który po oględzinach dopuszcza go do skoku. Płacimy w manifeście i otrzymujemy w zamian papierowe świstki (bilety), które wymieniamy potem na miejsca w samolocie. W przypadku zgubienia biletów nie ma się co martwić – w systemie i tak mają dane co do płatności. Bilet kosztuje 120 AED (1 dirham ~ 0,88 zł)


Kiedy przebrniemy już przez riggera, Safety Briefing, rejestrację, kupimy bilety i zaplanujemy się na skok można się szykować. Na strefie latają dwa samoloty: Twin Otter i Cessna 208 Caravan. Warto słuchać komunikatów i nie pomylić swojego wylotu. Do ‘loading area’ zawiozą nas małe samochodziki, kolejność wyrzutu ustalana jest przed wejściem na pokład. A potem to już można cieszyć oczy widokiem, robić sobie zdjęcia nad i lądować na PALMIE w otoczeniu tych wszystkich wysokaśnych budynków :)

  
Skydive Dubai Desert Campus (SD2)

Strefa zlokalizowana ok. 60 km od centrum Dubaju, przy drodze 66. Czas przejazdu to ok. 45 min.- tam są wszędzie autostrady od 3 do 7 pasmowych (a co, mają rozmach). Strefa działa codziennie, oprócz poniedziałków w godzinach 7.00 – 15.00. Co u nas niespotykane działa tylko 8 godzin, bowiem taki jest czas pracy pilotów.

Bilety są tańsze, kosztują 100 AED. Doświadczyliśmy także mniej formalności i sprawdzania naszych papierów. Safety briefing przeprowadza ktoś ze strefy, on także sprawdza sprzęt. Bilety również są papierowe (ważne! bilety SD1 nie są ważne w SD2 i odwrotnie), które wymienia się na miejsca w samolocie. Zazwyczaj latają dwa samoloty (Twin Otter i Cessna 208 Caravan), nie ma problemów z zaplanowaniem się na wylot, szczególnie w tygodniu, gdzie zdarzało nam się lecieć w 6-8 osób w Caravanie. Ale kto tam będzie w Dubaju patrzył na opłacalność wylotu ;)
 
Trawa jest, piasek też

Strefa zlokalizowana jest na pustyni (prawdziwej z wielbłądami), jednak miejsce do lądowania porasta piękna, zieloniutka trawka. Zatem nie trzeba obawiać się piasku w czaszy. Czasami rzeczywiście, może zdarzyć się lądowanie w części piaszczystej na co tylko czekają małe samochody buggy. Szybko i sprawnie zwożą skoczków. Osobiście miałam przyjemność przejechania się nim po pustyni – istny off road. 

Tutaj również problemem jest  wiatr. Z powodu zbyt dużej siły wiatru często obowiązuje minimum 500 skoków a czasami niestety następuje standby. Jednak przy dobrych warunkach mogą skakać wszyscy - nie ma limitu skoków jak na Palmie. Dodam tylko, że byliśmy w Dubaju pod koniec lutego, czyli zimą, kiedy podobno wiatry są silniejsze. Za to latem jest strasznie gorąco. Temperatury, których doświadczaliśmy były wręcz idealne - od 25 do 28 stopni. 

Dwie duże, klimatyzowane układalnie (jedna dla teamów druga dla reszty), pokoje do szkolenia i do omawiania skoków z dużymi, płaskimi monitorami i komputerami tej najdroższej marki z nadgryzionym jabłkiem. Na miejscu działa też bar, z którego nie korzystaliśmy, więc się nie wypowiadam. 

I to coś, co sprawia, że naprawdę można nazwać ją „naj” to instruktorzy. Spotkać można tam najlepszych tego świata, z nimi skakać i się od nich uczyć. Ze względu na rewelacyjne warunki, które daje Skydive Dubaj pracują tylko najlepsi. Legendy tego sportu, byli i obecni mistrzowie świata we wszystkich konkurencjach – skaczą i szkolą w Dubaju. Cała ekipa z Polski obecna na wyjeździe była bardzo zadowolona z poziomu coachingu jaki otrzymaliśmy. Polecam Skydive Dubai każdemu, kto poważnie myśli o podnoszeniu kwalifikacji oraz rozwijaniu swych umiejętności skydiverskich. 
Polecamy Skydive Dubai! :)

czwartek, 14 marca 2013

ok, to zaczynamy

Nareszcie! Już od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem założenia bloga. Bowiem wszelkie przygody, podróże są o wiele więcej warte jeśli można się nimi z kimś podzielić. 

Znajdziecie na blogu informacje o skokach spadochronowych i o podróżach :) Chcę, a tak naprawdę chcemy (ja i R) pokazać jak wspaniale można połączyć spadochroniarstwo i podróże. Jak wzajemnie się te dwie dziedziny uzupełniają i wzbogacają :) 

 Będziemy starali się podawać przydatne wskazówki niezbędne do podróżowania ze spadochronem. Opowiemy o strefach, które warto odwiedzić oraz o miejscach, które przy okazji warto zobaczyć. Komentujcie, pytajcie, dorzucajcie swoje opinie i rady. Enjoy!