Początek
grudnia, przede mną jedyny w pełni wolny, grudniowy weekend i plan na
podtrzymanie serii 23 skocznych miesięcy z rzędu. Ilość stref na których mogę
podtrzymać passę maleje, zarówno w Norwegii, gdzie spędzam większość czasu, jak
i w Polsce. I nagle przychodzi ON, huragan Ksawery. Lotniska komunikacyjne na
północnym-zachodzie Europy poddają się jak francuskie pułki w 39’, tablica
odlotów na lotnisku czerwieni się, niczym czapka Świętego Mikołaja, a moje
szanse na skok w tej części Europy maleją… Siedząc w domu przed ekranem wpada
mi w oczy teledysk z 2011 roku (za oknem rzuca się w oczy brak jednego z
drzew). Planet
Funk „Another Sunrise” http://www.youtube.com/watch?v=oRC6Ru7uXqk
Niby nic, grupa
gości skacze sobie free (jeszcze przez jakiś czas poziom latania dla mnie
niedostępny), słońce, w tle plaża i morze, generalnie spoko klimat. Pięknie w
tej Empurii… Chociaż nie, niezupełnie. Skakałem w Empuriabrava we wrześniu i
kilka szczegółów się nie zgadza. Nie ten kształt zatoki, las zamiast
charakterystycznych kanałów, inny kształt mariny. Postanawiam znaleźć to
miejsce i spędzić tam weekend. Chwilę to trwa zanim udaje mi się zlokalizować strefę,
bo jedyne pewne dane to włoskie blachy samochodu i francuskie znaki pilatusa
(prawdopodobnie chodziło o zmylenie Niemców). Wreszcie udało się! A.S. CrazyFly Nettuno!
Nettuno to
niewielka miejscowość turystyczna nad Morzem Tyrreńskim, 60km od Rzymu. Niewiele
można powiedzieć o miasteczku, poza tym, że w okolicach znajdują się bardzo
stare ruiny z bardzo zamierzchłych czasów oraz charakterystyczny cmentarz
amerykańskich żołnierzy z czasów mniej zamierzchłych. W żaden sposób nie wpływa
to jednak na jakość skakania. Najłatwiej dostać się tam pociągiem z Roma
Termini (główny dworzec kolejowy w Rzymie, na który bez problemów dostaniecie
się kolejką/autobusem z obu lotnisk: Fiumicino i Ciampino)– pociąg jeździ co
godzinę, jest bezpiecznie, wygodnie i punktualnie (www.italiarail.com).
Strefa znajduje
się 7km od centrum miasteczka (ja mieszałem transport taksówkowy z
autostopowym). W sumie byłem bez sprzętu, więc na lekko można było i „z buta”.
Znacznie lepszą opcją, czysto skoczną, jest zamieszkanie w strefowym hoteliku,
ceny przyzwoitsze niż w mieście oraz odpadają koszty i czas transportu. Prawie
wszystkie istotne informacje są dostępne na stronie. Ważne, żeby Wasz włoski
był na poziomie komunikatywnym, to znacznie ułatwi organizację wyjazdu. Mój nie
jest, trochę rzeźbię, wreszcie wysyłam maila z zapytaniem o stosowne dokumenty
na dwa różne adresy: http://www.paracadutismonettuno.it/contattaci oraz http://www.italiaskydive.com/en/contacts.
Z tego co sobie przetłumaczyłem, wynikało, że muszę mieć ze sobą:
dowód/paszport, ważne badania, licencję, książkę skoków i ubezpieczenie. Kilka
godzin później przychodzi odpowiedź. Tak USPA-B ok, ilość skoków ok (nie
powala, ale jednak), należę do tej grupy, która ma wszystkie 3 klasy badań,
więc ok, ale ubezpieczenie musi być na 1,5mln euro. Trochę mnie ścięło, bo
wykupiłem w „chacie” (http://www.finansowachata.pl) na 1mln PLN
i skakałem „na tym” w Empurii. Wysyłam kolejnego maila, pytam czy jest
możliwość ewentualnego wykupienia ubezpieczenia na strefie i informuję, że z
wymiętym papierkiem, który przywiozę, skakałem w tym roku w Polsce, Norwegii i
Hiszpanii. Dostaję kolejny email, tym razem w wyluzowanym tonie, że skoro u
aktualnych mistrzów świata w piłce kopanej było wporzo, to u byłych też jest
luz. Nauczony doświadczeniem z polskich stref nie jechałem wyluzowany, jednak
na miejscu nikt nawet słowem nie wspomniał o ubezpieczeniu. Nikt też nie
zapytał o badania. Pani w manifeście (za restauracją w prawo do hangaru, w
hangarze prosto, do drzwi z napisem manifest), 11 razy przeprosiła mnie, że nie
mówi po angielsku, poobracała w palcach „uspę” i zawołała piśmiennego.
Piśmienny mówiący w języku angielskim potwierdził, że „uspa” spoko, spisał dane
z dowodu, był pierwszą z 4 osób, które obejrzały moją książkę skoków i poprosił
abym podpisał w pięciu miejscach dwa formularze po włosku (prawdopodobnie
wziąłem kredyt na dom, skuter i fiata500 oraz zrezygnowałem z praw do nerki).
Planowanie |
Układalnia |
Następnym
krokiem było wyposażenie (przewiń, jeśli zamierzasz tam jechać z pełnym
wyposażeniem). Ja zostawiłem swój kombinezon i spadak na domowej strefie, więc
wybrałem sobie mało upocony skafander i zacząłem dopytywać o sprzęt. Brak
sprzętu trochę (niewiele) wpłynął na częstotliwość wylotów. Strefa,
przynajmniej w ten weekend była nastawiona mocno tandemowo/studentowo.
Rozstrzał sprzętów do wypożyczenia 280-170 (w sumie około 10 sztuk) i mimo
moich zapewnień, że jestem turystą, że robiąc 2 skoki na krzyż nie zamierzam
swoop’ować, bo widziałem na jutubach, że to niebezpieczne i mogę skakać nawet
na paralotni, zostałem przypisany do Storma 170 (mam Cayenne150 1.5WL).
Wpłynęło to trochę na planowanie mnie, więc choć przyjechałem na miejsce około
10, kiedy pierwszy wylot się dopiero zbierał, to zabrałem się do góry dopiero w
piątym. W tym czasie menedżerka strefy rozwiązywała sudoku poziom hard, żeby
pogodzić dostęp do samolotu, instruktorów i sprzętu. I mimo, że wyglądało to na
totalny chaos, w porównaniu z dużymi strefami w Polsce i w Hiszpanii, to
wszystko odbywało się płynnie i bez opóźnień (choć trzeba pozostać czujnym na 2
wyloty przed/po, sytuacja jest dynamiczna). Podstawową regułą do planowania
było jednoczesne pogodzenie kwalifikacji instruktorów (tandem/aff/kamera) i
dostępności sprzętu. W drugiej kolejności znalazł się czas oczekiwania klientów
i studentów, a potem dopiero chęci skoczków. W efekcie na 13 wylotów zabrałem
się jedynie w dwóch, ale na pocieszenie poza miejscową kadrą nikt ze skoczków z
papierami nie skoczył więcej razy.
Samolot -
Porterek zawsze w 9-osobowym składzie, więc kameralnie i szybko do góry na
4000m. Mimo drobnych problemów z komunikacją, miejscowi nadrabiają bardzo
pozytywnym nastawieniem. Miejsca do lądowania niezbyt wiele w porównaniu z
naszymi równinami , ale skoro szkolą tam studentów, to i nasz skoczek z
licencją nie powinien mieć problemu z trafieniem. Do dyspozycji skoczków jest
również układalnia i układacze. Strefa w letnich miesiącach operuje siedem dni
w tygodniu. Nie jest to może miejsce, do którego warto przyjechać stricte ze
względu na skoki, ale moim zdaniem ciekawa alternatywa dla kogoś kto akurat
przebywa kilka dni w okolicy na urlopie i chce odetchnąć od zabytków i
plażowania.
W Nettuno był i skakał: Dominik Kłosowski