Na pomysł wycieczki do Portugalii i Hiszpanii w
styczniu, wpadliśmy w połowie sezonu spadochronowego w Polsce. Z takim
wyprzedzeniem, warto zainteresować się biletami lotniczymi, gdyż są one o wiele
tańsze w tym okresie, dla przykładu, w lipcu koszt biletu Kraków – Barcelona
wynosił nawet 100 zł, kupując bilety w grudniu zapłaciliśmy aż osiem razy
więcej.
Przed wyprawą, należy również, wymienić kilka maili ze strefami na których mamy
zamiar poskakać. Dowiedzmy się o obowiązujące tam ubezpieczenie (np. W
Hiszpanii i Portugalii wymagana jest polisa w języku angielskim, oraz o
minimalną sumę ubezpieczenia dużo większą niż w Polsce, dla przykładu 100 000
zł było nie wystarczające – wbrew pozorom nie jest proste zorganizowanie jej w
naszym kraju – tu polecamy portal www.finansowachata.pl ).
Warto na każdą wyprawę zaopatrzyć się we własny sprzęt, jeśli nie posiadamy własnego można wypożyczyć nawet ze strefy, na której skaczemy po dobrej cenie co zaoszczędzi nam sporo kosztów wypożyczenia spadochronu za granicą oraz może nas uniezależnić od danej strefy – pogody nigdy nie przewidzimy na 100% i zawsze możemy się spakować i pojechać na inną strefę. Warto też samemu składać spadochron – koszt układki za granicą to ok 6 euro – co przy 20 skokach pozwala zaoszczędzić 500 zł.
Dobrą informacją jest to, że na żadnej ze stref nie było problemu z uznaniem
naszego polskiego Świadectwa Kwalifikacji, jedyne ograniczenia jakie
napotkaliśmy to skoki z kamerką na strefie w Sevilli – wymagane minimum to 200
skoków.
Istotny jest plan wyprawy: gdzie skaczemy, co zwiedzamy – od tego zależy gdzie będziemy nocować i czym podróżować – dzięki temu zaoszczędzimy dużo czasu i pieniędzy. My w planie naszej wyprawy zdecydowaliśmy się na trzy strefy – Algarve w Portugalii, Skydive Spain – koło Sevilli, oraz Empuriabrava koło Barcelony.Jako środek transportu i noclegu, postawiliśmy na Campera. Tutaj warto przejrzeć jak największą ilość ofert ponieważ zarówno ceny jak i jakość camperów są bardzo różne, oraz poczytać opinie temat konkretnych firm. Wybraliśmy samochód ze strony http://www.autocaravanasdelsol.es/ . Zdecydowanie odradzamy usługi tej firmy. Po pierwsze jedyny język jakim operują pracownicy firmy to hiszpański – jednak świetnie obsługują skrypt „google translate“ – przez co często możemy mieć problem z dogadaniem się w ważnych kwestiach. Jednak prawdziwe schody zaczynają się na miejscu. Camper który dostaliśmy zdecydowanie odbiegał jakością od tej jaką powinien mieć, chociażby ze względu na to, że był to samochód powypadkowy, spawany w kilku miejscach. Próba zmiany samochodu jest bezskuteczna, częstą odpowiedzią na jakiekolwiek zmiany w stosunku do wynegocjowanych warunków jest: „no possible“. Kolejnym poważnym naruszeniem nie tylko zasad umownych ale i prawnych jest konieczność zapłacenia kaucji na miejscu kartą kredytową, na której kwota 700 euro nie jest blokowana – jak być powinno, ale ściągana z karty – co za tym idzie, po jej zwrocie możemy być dobre kilka stówek w plecy ze względu na kurs waluty. Również zwrot kaucji nie jest prosty – czekaliśmy ponad 2 tygodnie, pomimo próśb aby oględzin dokonano na miejscu.
Jeżeli zdecydujecie się jednak na tradycyjne noclegi nie możecie liczyć na
schronienie na strefie, zainteresujcie się więc pobliskimi apartamentami lub
campingami.
Trasę rozpoczęliśmy w Barcelonie a naszym pierwszym celem było Algarve w Portugalii dokąd mieliśmy niespełna 1400 km. Podróż zajęła nam ok 12 godzin – do dyspozycji mieliśmy 4 kierowców. Całą drogę ciśniemy autostradą, za którą niestety przyjdzie nam zapłacić około 60-70 euro w jedną stronę. Średnia cena paliwa to 1,40euro, camper palił nam przy 120 km/h ok 16 litrów/100km.
ALGARVE
– najlepsza strefa z tych, które odwiedziliśmy. Jest to mała, kameralna strefa,
z pięknym widokiem z góry na ocean i okolice, a ludzie są bardzo przyjaźni.
Jeśli dolecimy prosto do Faro – najbliższej miejscowości z lotniskiem dla
samolotów pasażerskich, możemy dogadać się z właścicielem strefy, który
zorganizuje nam transport na strefę. Cena za bilet troszkę wysoka bo 28 euro,
istnieje jednak możliwość wykupienia pakietu 50 skoków, które możemy podzielić
na nieograniczoną ilość osób – wtedy cena biletu wynosi 26 euro. Do Algarve
najlepiej wybrać się podczas któregoś z boogie – Christmas lub Spring. Wtedy
też, na strefie lata Dornier który może nas wynieść nawet na 5000 m w 14 minut.
Poza okresem boogie, lata tam Cessna 206 i ogólnie mało się tam dzieje. Plusem
boogie jest także możliwość poznania ciekawych ludzi, skoczków z całej europy.
Interesującą rzeczą są raz w tygodniu organizowane skoki na sunset z lądowaniem
na plaży. W pobliżu strefy są fajne campingi, oraz centrum miasta w którym
można dobrze zjeść. W przypadku gdyby mocno wiało (nas wiatr dopadł tylko w
jeden dzień) fajnym pomysłem na spędzenie czasu jest profesjonalny tor
kartingowy z 28KM gokartami, kilkanaście kilometrów od strefy. Można też
zwiedzić atrakcyjną okolicę, jednym z ciekawych miejsc jest najbardziej
wysunięty na zachód punkt europy.
Po trzech dniach w tym dwóch skocznych i 13 skokach, wyruszyliśmy dalej w kierunku Gibraltaru. Miejsce warte odwiedzenia, koszt przewodnika i przejazdu przez całą wyspę to 25 euro od osoby. Na wycieczkę trzeba poświęcić jednak cały dzień.
Po trzech dniach w tym dwóch skocznych i 13 skokach, wyruszyliśmy dalej w kierunku Gibraltaru. Miejsce warte odwiedzenia, koszt przewodnika i przejazdu przez całą wyspę to 25 euro od osoby. Na wycieczkę trzeba poświęcić jednak cały dzień.
SEVILLA
- Dalej ruszyliśmy do Skydive Spain – oddalonego od Sevilli ok 15 kilometrów.
Mieliśmy małe problemy ze znalezieniem strefy, lokalni ludzie też zbyt nam nie
pomogą więc warto wcześniej dowiedzieć się o dokładny adres i dobry gps.
Pierwszą, bardzo ważna rzeczą jest to, aby na strefę dotrzeć w godzinach jej
funkcjonowania, później zamykana zostaje brama i nikt nas tam nie wpuści – my mieliśmy
to szczęście, że przespaliśmy się w camperze – w osobówce nie byłoby tak wesoło
Trafiliśmy na tydzień nazwany „Skysaver Week“ , bilet kosztował tylko 22 euro, podczas
gdy normalna cena to 26 euro. Przed skokami czeka nas bardzo dokładne
sprawdzenie sprzętu, naszych świadectw, badań oraz ubezpieczenia. Nie będziemy
mieli problemu z dogadaniem się ponieważ na strefie są Polacy z którymi
załatwimy wszystkie niezbędne sprawy. Poza strefą jest tam mało do roboty,
możemy jedynie pojechać do Sevilli, jednak my skupiliśmy się na skokach Tutaj
wykonaliśmy po 11 skoków. Ciekawość, zmusiła nas do odwiedzenia strefy
Empuriabrava, dlatego też po dwóch dniach udaliśmy się w kierunku Barcelony.
EMPURIABRAVA
– Strefa znajduje się ok 100 km na wschód od Barcelony. Podobno jest to jedna z
lepszych stref na świecie, swoją drogą ostatnio wykupiona przez Skydive Dubai.
Jedyną przeszkodą, szczególnie dla słabo doświadczonych skoczków mogą być
częste i bardzo mocne wiatry, podczas naszej wizyty wymaganym minimum skoków
było 400, ale i tak nawet taki wylot zawrócił w połowie drogi z powrotem na
ziemię. Jednakże, widoki które można zobaczyć z góry są nie do opisania. W
przypadku złych warunków atmosferycznych tuż obok strefy znajduje się tunel,
który jednak jest stosunkowo drogi. My skorzystaliśmy z okazji i odwiedziliśmy
siedzibę Sonica – kilkaset metrów od strefy, gdzie dokonaliśmy pomiarów i
zakupu naszych nowych kombinezonów, bluz i innych gadżetów Ze względu na małą
ilość czasu, od razu po tym udaliśmy się do Barcelony na ostatnią noc naszej
wyprawy. Zatrzymaliśmy się na bardzo fajnym campingu, kilka kilometrów od
centrum miasta – koszt taksówki to 24 euro. Samo centrum bardzo ciekawe, dużo
knajp, klubów, zabytków które warto zobaczyć – na pewno nie będziecie się tam
nudzić.
by Michał Mazurkiewicz & Krzysztof Drzyżdżyk